Na milionową po miliony, szaleństwo nie zna granic – myślę sobie wcinając bułę z warzywami – no bo mięsa niestety nie jem. Nie to, żebym był jakimś buddystą czy innym fanatykiem bezmięsnej diety, tak po prostu wyszło i już. Ale o co chodzi z tymi milionami? Chodzi o dofinansowanie do firmy, którą będę zakładał, a przynajmniej mam plan ją założyć.
Tak! Mam plan wziąć dofinansowanie do firmy, w
sprawie którego będę jutro jechał kij wie jakim tramwajem czy innym autobusem.
Bo w tych łódzkich remontach dróg to już sam nie wiem, jakie tu tramwaje jeżdżą.
Ale najważniejsze, ze wokoło jest ciągle wesoło.
Ludzie są szczęśliwi bo upał w korkach i w stojących w nich tramwajach to
marzenie każdego kierowcy i pasażera. Taksówkarze za to mają miny nie tęgie –
gdzie by nie jechali to muszą naokoło. Tylko zbędne kilometry muszą biedaki na
taksometrach nabijać.
Reasumując, Łódź jest tak rozkopana, że nawet RyanAir
nie przeleci nie mówiąc o jakimś autobusie czy tam tramwaju, którym się muszę
jutro do pośredniaka zwanego alternatywnie „Urzędem Bezrobocia” mieszczącym się
przy ul. Milionowej udać. Psia mać – „Urząd Bezrobocia” przy ulicy Milionowej w Łodzi
to jakieś dziwne tąpnięcie ideałów, szkoda, że nie znajduje się przy jakimś
„Pasażu Milionerów” albo innym skwerze o równie adekwatnej nazwie. No ale żar
nadziei na otrzymanie dotacji tli się we mnie i niech się tli cały czas, już gdzieś
pisałem o forsie, że żeby ją mieć w poważaniu, najpierw trzeba ją mieć w
portfelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz