środa, 16 lipca 2014

Na milionową po miliony.


Na milionową po miliony,  szaleństwo nie zna granic – myślę sobie wcinając bułę z warzywami – no bo mięsa niestety nie jem. Nie to, żebym był jakimś buddystą czy innym fanatykiem bezmięsnej diety, tak po prostu wyszło i już. Ale o co chodzi z tymi milionami? Chodzi o dofinansowanie do firmy, którą będę zakładał, a przynajmniej mam plan ją założyć.

 

Tak! Mam plan wziąć dofinansowanie do firmy, w sprawie którego będę jutro jechał kij wie jakim tramwajem czy innym autobusem. Bo w tych łódzkich remontach dróg to już sam nie wiem, jakie tu tramwaje jeżdżą.


Ale najważniejsze, ze wokoło jest ciągle wesoło. Ludzie są szczęśliwi bo upał w korkach i w stojących w nich tramwajach to marzenie każdego kierowcy i pasażera. Taksówkarze za to mają miny nie tęgie – gdzie by nie jechali to muszą naokoło. Tylko zbędne kilometry muszą biedaki na taksometrach nabijać.
Reasumując, Łódź jest tak rozkopana, że nawet RyanAir nie przeleci nie mówiąc o jakimś autobusie czy tam tramwaju, którym się muszę jutro do pośredniaka zwanego alternatywnie „Urzędem Bezrobocia” mieszczącym się przy ul. Milionowej udać. Psia mać – „Urząd Bezrobocia” przy ulicy Milionowej w Łodzi to jakieś dziwne tąpnięcie ideałów, szkoda, że nie znajduje się przy jakimś „Pasażu Milionerów” albo innym skwerze o równie adekwatnej nazwie. No ale żar nadziei na otrzymanie dotacji tli się we mnie i niech się tli cały czas, już gdzieś pisałem o forsie, że żeby ją mieć w poważaniu, najpierw trzeba ją mieć w portfelu.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz