piątek, 22 sierpnia 2014

Mielno 2014, taniutki kamping i taniec na głowie.

Mielno samo w sobie w 2014 roku to takie sobie było. Mogło być ciekawiej a było mało widowiskowo. Z ciekawszych rzeczy to tylko namiotowe pole z dostępem do prysznica i ładowni baterii kosmicznie tanie – dyszka od osoby – tańcujący breakdance’ owcy … no i w zasadzie fajnie było nie zamulać na chacie w centrum Polski. No ale teraz trzeba wrócić do kolorowej rzeczywistości – jakieś zajęcie zarobkowe trzeba podjąć – kasa na Bornholm albo na inne przyjemności sama się nie znajdzie.




W Mielnie ludzi jak mrówków ale tylko chłopaki od breakdance ożywili klimat miasta. Pogoda idealna dla windsurferów a tylko jednego widzieliśmy przez niecały tydzień. Wszedł z dechą do wody i pomknął jak szalony, dobra jego, jeśli tylko miał z tego frajdę. O dziwo prawie nikt się nie kąpał, ktoś wywiesił czerwoną flagę i tyle było wchodzenia do wody. Sam do morza też nie wszedłem, jeśli nie liczyć wejścia w butach i zamoczenia rąk. Nie czułem potrzeby – może w przyszłym roku. Za to jedenastokilometrowymi spacerkami daliśmy sobie w kość. Przeszliśmy cały północny brzeg jakże czystego jeziora Jamno idąc z Mielna do Łazów. W Mielenku na zachód od Mielna też byliśmy i po Jamnie się tramwajem wodnym troszkę powłóczyliśmy.



Rybki wędzonej i smażonej nie mogłem sobie odmówić – pierwszy raz zajadałem się wędzoną Rybą Maślaną. Poza tym Flądry i Dorsze, frytki i suróweczki, czasem browarek. Właściwie to przez cały pobyt wypiłem trzy browarki, nie to, że nie lubię, jakoś mi nie wchodziły. 


Kurtkę i buty przetestowałem podczas oberwania chmury – hektolitry wody się lały a do namiotu dwa kilosy trzeba przejść. Doszedłem suchy poza plecakiem i spodniami, na szczęście szybko wyschły . Właściwie to nie ma co opowiadać , już mówiłem, lepszy jakikolwiek wyjazd niż zamulanie na chacie. A poza tym…
  

Chłopaki stawali na głowie, żeby zachwycić publikę.












A ja stałem się częścią plażowej fortyfikacji.













I mogłem poczuć się jak król na mieleńskiej szachownicy.












Jak Ania przyłapała pająka na wchodzeniu do plecaka, to pozostało już tylko zrobić jego gruntowny przegląd ;-)











W Koszalinie, który postanowiliśmy ciut zwiedzić, znajduje się elitarna jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej.. chyba czynna cały czas.










I widoki, których by sam Chełmoński się nie powstydził














Wracaliśmy bla bla carem i zaje fajnie, dojazd pod samiuteńki dom, o wiele taniej niż pociąg a wykładowca ekonomii, który nas wiózł leciutko mnie zainspirował. Za tydzień leci ze studentami na Nowosybirsk w celach wymiany naukowej, ale żeby było weselej postanowili sobie polecieć na jezioro Bajkał(takie tam dwa tysiące kilometrów obok) i wrócić transsyberyjską koleją. Niesamowicie fajna inicjatywa ;-)


Teraz już jestem na kwaterze u siebie i planuję jakieś ciekawe wypady. A właściwie to zbieram na nie gotówkę, bo lubie takie spontaniczne. Nie wiem dlaczego akurat w Mielnie mi się wypad na Bornholm uroił, ale czy to ważne gdzie się pomysły rodzą, ważne, że się rodzą i jest co robić ;-)



I jeszcze rzut okiem na mieleńskie morze, taka tam pocztóweczka















Dla zainteresowanych podaję linka do taniutkiego kampingu ale zastrzegam, że nie odpowiadam za zmianę cen w międzyczasie, pozdro otolink



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz